Home / Ameryka (page 20)

Ameryka

Popayan. La Ciudad Blanca.

Somos Dos: Popayan - La ciudad blanca

Droga z San Jose de Isnos do Popayan nie jest spektakularnie dluga. Sto kilometrow, moze ciut wiecej. Natomiast jest bardzo dluga w wymiarze czasu. Sto kilometrow, zlapanym na stopa, nowiutkim jeepem pokonywalysmy 6 godzin. Wyboje przypominaly mi miejcami kratery na ksiezycu i nawet widoki, piekne, ale skaczace jak w zepsutym telewizorze nie umilaly nam drogi.

Czytaj całość »

Chciałabym mieć więcej pieniędzy…

Chciałabym mieć więcej pieniędzy. Nie zmieniałabym mojego stylu podróżowania, ale nie musiałabym szukać najtańszej z najtańszej garkuchni. Mogłabym wynajać konia z przewodnikiem na trekking, zapłacić drogie wstepy i spokojnie kupić nam bilet na autobus, bez targowania sie o każde peso. A potem – duże lody. Mogłabym kupować jogurty, bańki mydlane i kolorowe czekoladki, a nie wciaż powtarzać, ze ich nie potrzebujemy. I wreszcie – mogłabym robić prezenty moim couchsurferowym hostom. Ot, chociażby dziś zamieszkałyśmy z rodziną – samotna mama i ...

Czytaj całość »

Film – część druga

A tu druga czesc naszych zmagan, hahaha. Trzecia niestety, z dotarcia na miejsce zniknela w czylusciach karty, ale mam nadzieje, ze ponizsze zdjecia z San Augustin dopowiedza reszte. Bo w zasadzie kolejnosc powinna byc taka – najpierw filmiki, potem album, no ale wyszlo odwrotnie:) Posted by Bestia Peluda on 12 października 2015

Czytaj całość »

San Augustin – kolumbijskie Machu Picchu

Somos Dos: San Augustin - kolumbijskie Machu Picchu

No wlasnie. O tym, ze San Augustin to kolumbijskie Machu Picchu dowiedzialam sie juz w selvie. Bardzo mi zachwalano owo miejsce, w koncu w 1995 roku zostalo wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a to zobowiazuje. O waznosci tego miejsca swiadczyly tez, ekhm.. ceny dla turystow. Transport 15 minutowy z Pitalito do wioski kosztowal 5 mil pesos! Rabunek w bialy dzien! Udalo mi sie zbic cene, ale turysty pokornie placili, choc w sumie jak sie ma euro w kieszeni, to ...

Czytaj całość »

Nasze ciuszki

Somos Dos: Nasze ciuszki

Nasze ciuszki. Wciaz te same, co na poczatku podrozy. Kilka podarowanych przybylo. Sporo ich ubylo, rozdanych jeszcze w Peru, niemowlaczkowych ubranek. Zostaly te najwieksze, najbardziej potrzebne, ale nawet im mocno juz skurczyly sie rekawki i nogawki. I znow przybylo dziurek, ktore pracowicie zaszywa mama. A czasem wyrecza ja w tym Gaj, na co mama patrzy z niedowierzaniem, zdumieniem i zachwytem..  

Czytaj całość »

Wszy

Somos Dos: Wszy

Stalo sie. Mamy wszy. I tak cud, ze zlapalysmy je dopiero po poltora roku podozy. Piekne, tlusciutkie i najedzone wszy:( Faktycznie glowa swedziala mnie troszke, moze troszke bardziej niz zwykle. Ale wiadomo, goraco, wilgoc – ma prawo swedziec, nic nowego. A tu, w collectivo z Sibundoy glaskam lebek Gajki spiacy na moich kolanach, po czym czuje cos pod reka.. Pochylam sie, sprawdzam, nie wierze.. Sprawdzam w paznokciach, aaaaaaa… strzelila. Piekna, tlusciutka i najedzona. I pelna gnid. Wyluskalam z Gajki trzy, ...

Czytaj całość »

Żołnierze

Somos Dos: Żołnierze

Po drodze czesto spotykalysmy uzbrojonych po zeby zolnierzy i stanowiska ogniowe z wymierzonymi w nas karabinami. Zona roja. Ciagla czujnosc, pomimo ze od dawna spokoj. Bo problemy wewnetrze Kolumbii wciaz nierozwiazywalne sa, tlac sie pod skora i czekajac na pretekst do wybuchu..  

Czytaj całość »