Home / AZJA (page 6)

AZJA

Biczownicy. Obrzędy Wielkiego Tygodnia na Filipinach.

magdarame penitent pampanga

Polska, wiele lat temu.. Pierwszy raz z filipińskim Wielkim Piątkiem spotkałam się będąc nastolatką. Otworzyłam wtedy któryś z magazynów leżących na kuchennym stole, przeglądając leniwie kartki. Ślizgałam się wzrokiem po stronach serwujących kolorową, nic nie wnoszącą do mojego życia papkę, po czym wzrok zatrzymał mi się na wielkim zdjęciu gościa stylizowanego na Chrystusa i równie wielkim napisie: Krwawy Piątek na Filipinach. Tekst pochłonęłam. – Wariat! Kompletny wariat! – pomyślałam wtedy – Trzeba mieć nierówno pod sufitem, by w XX wieku ...

Czytaj całość »

Nie skladajcie obietnic bez pokrycia

Proszę, nie składajcie obietnic bez pokrycia. Proszę, nie składajcie obietnic, których nie możecie spełnić, bo dając sobie krótki moment, w którym czujecie się dobrze – uderzacie prosto w drugiego człowieka.  Bo on czeka. I czeka. I czeka. I delikatnie się przypomina i znów czeka. I czeka.  I czeka. Nie obiecujcie, jeśli nie potraficie spełnić obietnicy. Wycofajcie sie z niej, jeśli Was przerasta . Bo gdy drugi człowiek po raz milionowy pierwszy słyszy: “jak będę miał wolną chwilę”, czuje się jak ...

Czytaj całość »

Decyzja

support for Latitude 6220

Trwała gorąca, tropikalna noc. Mrok oblepiał smrodem, oblewał ciało kwaśnym potem, nie przynosił spodziewanej ochłody. Szłam chodnikiem zmęczona i zdołowana, z Gajenką za rączkę, zastanowiając się nad zamknięciem bloga, który sam w sobie od dawna się sypał. Nie byłam w stanie sobie z tym poradzić. Wydarzenia ostatnich kilku tygodni jasno pokazywały mi też, że dalsze pisanie nie ma sensu. Godziny spędzone nad ślimaczącym się kompem, zabrane odpoczynkowi i Gai nie były warte nawet tego, co tak bardzo kochałam. Nie były ...

Czytaj całość »

Poszłam kupić kozę czyli mangyańskie rękodzieło

gaja i koza

W mangyańskiej wiosce każdy dzień przynosił niezwykłe zwykłości. – Asia, idziemy z Kuyą kupić kozę – zakomunikowała Ate, widząc mnie w drzwiach chaty – Chcesz iść z nami? – Kupić kozę? – zdziwiłam się – Serio? – Tak. Przyda się, zeżre byle co, mleka da albo będzie na mięso. Zaraz wychodzimy, to co, idziesz? – Jasne, że idę – odparłam – W życiu nie kupowałam kozy. Zdążę Ate wypić jeszcze kawę? Zmarzłam strasznie na tym wschodzie słońca.     Faktycznie, ...

Czytaj całość »

Betel – czwarta używka świata

ate Ingan in Nipa house (1 of 1)

Wcześniejszą część historii znaleźć możesz we wpisie pt. „U mangyańskich Staruszków”. Ze Staruszkami zaprzyjaźniałyśmy się coraz bardziej, chociaż to one częściej zaglądały do nas, niż my do nich. Przychodziły codziennie, czasem razem, czasem pojedyńczo, zawsze ze swoimi dziewczynkami, nad którymi sprawowały pieczę. Jedynie nastoletniego Makmaka, nie widywałam. Uczył się on w szkole średniej pod górami, codziennie więc chodził lub jeździł ze znajomymi na zajęcia, wychodząc świtem, a wracając późnym popołudniem, w wekeendy natomiast znikał na całe dnie, wędrując swoimi ścieżkami. ...

Czytaj całość »

U mangyańskich Staruszków

Mangyan hanonoo family

Poprzednia część historii znajdziesz we wpisie pt. ” Filipiński uzdrowiciel”. Któregoś dnia, po oglądnięciu jak zwykle spektakularnego wschodu słońca z wielkiej góry wznoszącej się nad wioską,  Ate zaproponowała: – Asia, tyle razy obiecywałyśmy, że zaglądniemy do staruszek. Chodźmy tam dziś, a po drodze nakopiemy kasavy i ubi na obiad. Co Ty na to? Jakto, co ja na to. Z jasną od porannego chłodu głową i uwagą podlaną nieśmiertelną kawą 3w1, byłam gotowa wymaszerować choćby zaraz. – Nie, nie, kochana.. – ...

Czytaj całość »

Nakrzyczałam na Gaję

decatlon girl on skateboard

Nakrzyczałam wczoraj na Gaję. Zdarza mi się to czasami, nie jestem mamą idealną, choć każdą taką sytuację strasznie potem przeżywam, starając się wyciągać wnioski. Wczoraj jednakże nakrzyczałam na nią straszliwie. Poszłyśmy do Decatlonu.  Nie taka to prosta sprawa była, bo Decatlon od naszego hosteliku 15 kilometrów dalej leży, ale uparłyśmy się, że tam pojedziemy bo primo: Gaj potrzebował stroju kąpielowego, secundo: Gaj marzył o jeździe na rolkach. Ostatni strój kąpielowy Gajki kupiony w Decatlon Mexico przetrwał 3 lata, więc lepszej ...

Czytaj całość »

Filipiński uzdrowiciel

filipinski uzdrowiciel, healer

Pierwszą część tej historii znajdziesz we wpisie: „Mangyańscy staruszkowie”. Z tym odwiedzeniem Staruszek nie było łatwo. Niby mieszkały w tej samej wsi, ale ciągle coś się działo, co angażowało nasz czas i uwagę. Do tego należało z wyprzedzeniem myśleć o jedzeniu – bulw nakopać, drewna nanieść z dżungli, ryżu namłócić, a potem to wszystko ugotować na ogniu, by piętnaście osób mogło się najeść. Co prawda tym zajmowały się głównie dzieci Ate, ale i ona sama musiała przecież mieć oko na ...

Czytaj całość »

Mangyańscy staruszkowie

Mangyan's woman Hanonoo Unip

Pierwszą zobaczyłam Unip. Był świt, a ona gdzies szła nasza uliczką. Przez moment popatrzyła na mnie i wtedy zupełnie przepadłam w jej olbrzymich oczach. Wielkich, głębokich i takich uważnych.  Często chodziła z druga staruszką z ukolorowanym betelem ustami. Szybko okazało sie, że to jej starsza siostra, Ingan. Czasem zaglądały do sklepu na chwilkę, kupowały odrobinke ryżu, zamieniały parę słów z Ate. Któregoś dnia Ate Eping zaprosiła Unip do naszego domku na kawę. Staruszka usiadła na progu, dopiero wyraznie poproszona weszła ...

Czytaj całość »

Eping – czyli szósty palec

mangyan handicraft

– Na imię mam Eping. Eping, rozumiesz? Wiesz, co oznacza imię Eping? Kiwam głową przecząco, przeżuwając porcję ryżu z kurczakiem. Kurczak jest łykowaty, chyba niedogotowany, trudno go pogryźć. Jem jednak grzecznie, bo wiem, że kura została zabita nie tylko po to, by nakarmić 16 osób przebywających aktualnie pod jednym dachem, ale przede wszytkim by ugościć przybyszów. Jem więc i chwalę, pomimo że niezupełnie mi smakuje, doceniając gest gospodarzy. W środowisku, gdzie każde peso zdobywane jest sprytem lub ciężka pracą ubicie ...

Czytaj całość »